HISTORIA LAMPY ELW1
Nieco światła na historię lampy ELW1 rzuca relacja doc. dr inż. Wiktora Sielanki, wieloletniego pracownika PIE.
- Jest Pan konstruktorem polskiej lampy liczącej. Kiedy i w jakim czasie lampa ta została opracowana?
-W 1955 roku, bodajże we wrześniu wybieraliśmy tematy prac dyplomowych.
W tym czasie byłem studentem elektroniki we Wrocławiu. Jako temat pracy wybrałem lampę liczącą, rodzaj dekatronu próżniowego.
Było to jeszcze przed utworzeniem Przemysłowego Instytutu Elektroniki, który nosił wówczas nazwę Centralne Laboratorium Elektroniki.
-Wcześniej taką lampę liczącą opracował Philips?
-Tak, ale nie opatentował tej konstrukcji na Polskę, co pozwoliło na opracowanie krajowej wersji tej lampy.
Przystępując do pracy, zapoznałem się z dostępną wówczas literaturą na ten temat. Ktoś nawet przywiózł z delegacji egzemplarz liczącej lampy Philipsa E1T.
Konstrukcja lampy okazała się dość trudna, w pewnym momencie chciałem nawet iść do prof.Wiesława Barwicza i zmienić tytuł pracy.
-Na czym polegała trudność?
Lampa licząca ma ekran pokryty luminoforem o nazwie wilemit, świecącym na kolor zielony. Wykonane próbne egzemplarze lampy działały prawidłowo,
poczynając dopiero od cyfry „5”. Jednak zanim lampa doliczyła do pięciu świecące znaki nie były widoczne. Długo rozmyślałem i nie mogłem pojąć, co było tego przyczyną.
W końcu zrozumiałem: Przyczyną było ładowanie się ziaren luminoforu. Przy niskich napięciach, a więc przy początkowych wskazaniach lampy współczynnik
emisji wtórnej wilemitu jest poniżej jedności. Oznacza to, że ładuje się on ujemnie i nie dopuszcza strumienia elektronów i stąd brak świecenia.
W zwykłych lampach w celu uniknięcia tego zjawiska pokrywało się bańki akwadagiem. W lampie liczącej sposób ten sposób nie wchodził w grę,
gdyż otrzymalibyśmy czarną, nieprzepuszczalną dla światła warstwę koloidalnego grafitu.
Wtedy z pomocą przyszedł mi nieżyjący już inżynier chemik Kazimierz Malikowski, który zaproponował zastosowanie przezroczystej
i przewodzącej warstwy na bazie chlorku cyny.
- Lampy ELW1, bo takie oznaczenie otrzymały zostały potem wdrożone w Zakładzie Doświadczalnym na Elekcyjnej.
- Tak, choć już nie ja się tym zajmowałem. Potem trafiłem już na inne stanowisko i współuczestniczyłem przy opracowywaniu niskoszumnych lamp z falą bieżącą do radarów.
Zadanie to przyniosło mi bardzo wiele satysfakcji, gdy pojechaliśmy na poligon i testowaliśmy opracowaną lampę. Samoloty było widać na radarach z ponad 200 km,
gdy zamieniliśmy lampę radziecką na naszą.Świadczyło to o powodzeniu całego przedsięwzięcia. Ale to już zupełnie inna historia.
- Dziękuję za rozmowę.